Recenzja filmu

Good Time (2017)
Benny Safdie
Josh Safdie
Robert Pattinson
Benny Safdie

Noc próby

Josh i Ben Safdie opowiadają historię z pogranicza realizmu społecznego oraz popowych, miejskich impresji w stylu "Drive" Nicolasa Windinga Refna. Pożyczają z obydwu konwencji to, co najlepsze: z
Zaczyna się tak, jakby film kręcili nie bracia Safdie, ale bracia Dardenne. Oto niepełnosprawny umysłowo chłopak siedzi w trupio oświetlonym biurze i z trudem odpowiada na pytania psychologa. Widzimy nabrzmiałą twarz, zmarszczone w wysiłku czoło i spocone dłonie, a kamera nerwowo drży – wiadomo, przecież musi. Zanim jednak pomyślicie, że oto rozpoczyna się opowieść o trudach społecznego posłannictwa, do pokoju wpadnie wściekły Robert Pattinson, chwyci chłopaka za fraki i razem pójdą obrabować bank. Tylko kamera nie przestanie drżeć.   

Początkowo, wszystko idzie zgodnie z planem. Bracia Connie (Pattinson) i Nick (reżyser Ben Safdie) kradną pieniądze bez oddania jednego strzału (a nawet bez użycia jednego brzydkiego wyrazu), wsiadają do podstawionego auta i odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca. Niedoczekanie. Najpierw barwnik eksploduje wewnątrz torby z łupem, zamieniając bohaterów w żywe eksponaty sztuki współczesnej. Później kierownik fastfoodu dochodzi do wniosku, że w dwóch dorosłych, umazanych farbą facetach jest coś podejrzanego, toteż dzwoni na policję. Wreszcie, Nick daje nogę przed nadjeżdżającym patrolem, w konsekwencji czego ląduje w areszcie. Connie nie zamierza oczywiście zostawić brata w potrzebie. I tak rozpoczyna się jego całonocna odyseja po najniebezpieczniejszych zakamarkach miasta.

Josh i Ben Safdie opowiadają historię z pogranicza realizmu społecznego oraz popowych, miejskich impresji w stylu "Drive" Nicolasa Windinga Refna. Pożyczają z obydwu konwencji to, co najlepsze: z jednej strony – surową fakturę obrazu i nurzających się w rynsztoku bohaterów, z drugiej – rozjarzone neonami miasto-labirynt oraz pulsujący na ścieżce dźwiękowej electro-pop. W swoich staraniach są jednak o wiele mniej pretensjonalni niż Refn, pamiętają również o tym, żeby widz miał coś z życia: sensacyjna intryga nakręcona jest bez zarzutu, całość trzyma odpowiednie tempo, a przez ekran przewijają się postacie otyłych paserów, wychudzonych dilerów i zaprawionych w ulicznych bojach nastolatek z kokardami we włosach. W dodatku bracia dali – niewielką, ale jednak – rolę Barkhadowi Abdiemu. A zdrowie tego, kto obsadza pamiętnego herszta pirackiej bandy z "Kapitana Phillipsa", zawsze wypiję. 

W tle płynie opowieść o przemysłowej Ameryce i o ekonomicznych dysproporcjach, które zabijają więcej osób rocznie niż alkohol i narkotyki. Kiedy Connie spotka na swojej drodze porządnie obitego Raya (świetny Buddy Duress), dostajemy w gratisie historię dwóch życiowych rozbitków, którzy próbują ocalić resztki godności, a przy okazji zarobić trochę grosza; historię opowiedzianą z werwą i zagraną bez zarzutu przez – czarującego jak zawsze i sfrustrowanego jak nigdy – Pattinsona. I choć całość nie jest ani specjalnie oryginalna, ani spektakularna formalnie, warto uciec w tę noc. Pieniądze same się nie ukradną, rodzinne więzi same nie naprawią, a lepsze jutro –samo nie wywalczy. 
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bracia Joshua i Ben Safdie, znani do tej pory głównie z realizacji krótkich metraży oraz wydanego w 2014... czytaj więcej
Chociaż debiutujący na Festiwalu Filmowym w Cannes "Good Time" nie trafił ostatecznie do polskich kin... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones